Stanisław Krystofiak – ostatni burmistrz Czempinia przed wybuchem II wojny światowej

80 rocznica wybuchu II wojny skłania do poszukiwań i badań. Ostatnim wpisem przypomnieliśmy osoby rozstrzelane na Kościńskim rynku, ale nie zapominajmy również o osobach zamordowanych w obozach koncentracyjnych (między innymi forcie VII), którzy zostali wywiezieni na roboty przymusowe. Po tylu latach pojawia się dużo nowych informacji, w miarę możliwości będziemy starać się opisywać.

W dzisiejszym wpisie przedstawimy postać ostatniego burmistrza Czempinia okresu międzywojennego, który piastował stanowisko od marca 1939 roku do wybuchy II wojny światowej – Pana Stanisława Krystofiaka.

“Krystofiak Stanisław (1889-1942), s. Antoniego, rzemieślnika, i Franciszki z domu Jachimiak. Ur. 1.05.1889 r. w Bogusławiu, w ówczesnym powiecie jarocińskim. W latach 1897-1903 uczęszczał do szkoły powszechnej, a następnie do zawodowej szkoły górniczej. Od 14.10.1909 r. do 30.09.1910 r. odbył służbę wojskową w 98. pp. w Metzu. Do wybuchu I wojny światowej pracował w kopalniach węgla w Westfalii. W 1914 r. zmobilizowany do 16. Rez. Płk. Piech. i skierowany na front zachodni, do Francji. Ukończył kurs podoficerski. 24.04.1917 r. mianowany na stopień feldwebel (sierż.), a 27.01.1918 r. został zastępcą oficera. Zdemobilizowany 8.12.1918 r., wrócił do Bogusławia. Od 27.12.1918 r. organizował 3. kompanię baonu jarocińskiego. Przez Dowództwo Główne w Poznaniu skierowany do Gniezna, później do Kcyni. W składzie baonu S. Śliwińskiego walczył pod Szubinem. 12.01.1919 r. jego kompania uczestniczyła w zajęciu Rynarzewa. Stanowiąc jego załogę, 21.01 odparła zacięte ataki niemieckie. Zluzowana 24.01, wyruszyła do Jarocina. Na rozkaz Dowództwa Głównego 4.02.1919 r. baon jarociński (3. i 4. kompania) został skierowany pod Radzicz, gdzie 6.02 uczestniczył w zaciętych walkach pod Sarnową i Miejską Górką. Brawurowo zaatakował Niemców pod Sarnówką, a następnie opanował Sarnową (zdobyto 10 karabinów maszynowych). 7.02 i w dniach następnych Niemcy (wsparci pociągiem pancernym) usiłowali odebrać Sarnową. 18.02 od strony Łaszczyna zaatakowały 2 silne kompanie niemieckie. Wskutek wycofania się kompanii góreckiej Niemcy uderzyli na tyły powstańców jarocińskich. Krystofiak zdecydował się na kontratak w kierunku szosy prowadzącej z Sarnowy do Miejskiej Górki. Po rozbiciu wroga kompania wycofała się do Miejskiej Górki. Jak pisze Z. Wieliczka: „Jeden Krystofiak okazał tu znowu zdolność trzeźwego opanowania i rozkazał niezwłocznie po swym cofnięciu się ze Sarnowy zniszczyć granatami ręcznymi tor pod Miejską Górką, by uniemożliwić dalszą akcję niemieckiej pancerki”. Dekretem Komisariatu NRL nr 2 (poz. 42 z 7.02.1919) został mianowany ppor. (od 21.01.1919). 23.02.1919 r. 3. kompania została przemianowana na 7. kompanię 11. Płk. Strzel. Wlkp. Dowództwo 3. kompanii pełnił do 5.07.1919 r., a następnie objął dowództwo kompanii szturmowej III Okręgu Wojskowego. Od 19.01 do 13.09.1920 r. dowodził kompanią techniczną 11. Płk. Strzel. Wlkp. (późniejszy 69. pp.). Od 26.10.1920 r. dowodził (po chorobie) kompanią zapasową, a od 7.01 do 15.03.1921 r. – 3. baonem 69. pp. 7.01.1921 r. został zweryfikowany w stopniu kpt. W latach 1921-1930 dowodził kolejno: baonem 69. pp. (1922), kompanią specjalną (1922-1923), 2. kompanią ckm-ów (1923-1925), kompanią (1925-1926), w zastępstwie baonem (1926-1927), baonem 80. pp. (1927-1929), w 1929 r. był oficerem placu w garnizonie Słonin. Żegnając go, gen. S. Taczak, dowódca 17. DP, w rozkazie dziennym nr 18 (z 7.02.1927) napisał: „Opuszcza 17 D.P. jeden z najstarszych oficerów pułku, major S. Krystofiak z 64 pp., a jednocześnie współorganizator baonu jarocińskiego, w którym jako ochotnik i pełen ofiarności dla Ojczyzny patriota chlubnie dowodził 3 kompanią jarocińską. Jako bardzo energiczny i o bohaterskiej odwadze dowódca, nie mało przyczynił się do najchlubniejszej historii pułku (…) w służbie pokojowej (…) wywiązał się ze wszystkich powierzonych mu funkcji ku powszechnemu zadowoleniu przełożonych. Zawsze patriotycznym zapałem do służby podniecony, bogaty w cnoty żołnierskie i zalety charakteru, osiągnął najlepsze wyniki w swojej pracy”. Od 10.07.1929 r. do 31.01.1930 r. pozostawał w dyspozycji Ministerstwa Spraw Wojskowych i jego rozkazem (nr 20 z 1929) przeniesiony został w stan spoczynku. Pracował sezonowo w cukrowni Witaszyce, krótko był burmistrzem w Nowym Mieście nad Wartą, następnie burmistrzem w Czempiniu. Odznaczony: Krzyżem Walecznych, Krzyżem Niepodległości, Złotym Krzyżem Zasługi oraz wieloma innymi medalami i odznakami. Ze związku małżeńskiego z Antoniną Wojciechowską miał dzieci: Helenę (ur. 1920) i Wacława (1921). W 1939 r. aresztowany przez Niemców, został wysłany do obozu koncentracyjnego w Dachau i tam zamordowany w 1942 r.

Wspomnienia z powstania wielkopolskiego spisane przez Stanisława Krystofiaka :

1. “Po zorganizowaniu 3. kompanii jarocińskiej w dniu 9 stycznia 1919 r. w myśl rozkazu dowódcy baonu jarocińskiego śp. hr. Ostroróg-Górzeńskiego pojechałem z 3. kompanią w sile 118 bagnetów z Jarocina do Poznania, skąd wraz z innymi oddziałami poznańskimi przesłano nas do Gniezna. W Gnieźnie uzupełniono stan umundurowania, a po przenocowaniu wyjechałem dnia 10 stycznia 1919 r. z transportem do Kcyni.

W Kcyni przenocowałem, a nazajutrz, to jest dnia 11 stycznia 1919 r. wraz z 2. kompanią wchodzącą w skład baonu poznańskiego pod dowództwem obecnego ppłk. Śliwińskiego Stanisława ruszyłem pod Szubin. O godzinie 1500 zajęliśmy stanowiska wyjściowe. Akcja rozpoczęła się około godziny 1600 i trwała do godziny 1800, w którym to czasie Szubin został przez nas opanowany.

Nieprzyjaciel wycofał się w popłochu w stronę Rynarzewa. W Szubinie dostała się w nasze ręce większa ilość materiału wojennego, to jest 2 działa polowe, 3 ckm, 2 lkm oraz większa ilość karabinów ręcznych i amunicji. Kompania moja poniosła straty: 3 ciężko i 5 lekko rannych. Po zajęciu Szubina w myśl rozkazu dowództwa baonu zabezpieczyłem swoją kompanią wszystkie drogi z Szubina do Rynarzewa i Nakła. Nazajutrz, to jest 12 stycznia 1919 r. posuwałem się w kierunku Rynarzewa, które też zostało zajęte bez walki około godziny 1000.

W kilkanaście dni potem dnia 21 stycznia 1919 r. nieprzyjaciel usiłował bezskutecznie odebrać Rynarzewo. W walce tej kompania moja poniosła straty: 2 zabitych śp. st. szer. Napierkowski Stanisław i szer. Korzeniowski Tomasz oraz 5 rannych.

Dnia 24 stycznia na moją prośbę została kompania z Rynarzewa pow. Szubin przez oddział polskich marynarzy zluzowana. Tego samego dnia załadowałem kompanię na dworcu w Szubinie, zabierając ze sobą poległych śp. Napierkowskiego Stanisława i śp. Korzeniowskiego Tomasza i powróciłem dnia 25 stycznia 1919 r. o godzinie 200 w nocy z powrotem do Jarocina. Dnia 27 stycznia 1919 r. odbył się w Jarocinie uroczysty pogrzeb wyżej wymienionych poległych z udziałem wojska garnizonu jarocińskiego oraz całego społeczeństwa okolicy i Jarocina. Wszystkich rannych w walce pod Szubinem i Rynarzewem pozostawiłem w szpitalu miejskim w Szubinie.

Autor wspomnień: Stanisław Krystofiak, 1936 r.

Źródło: „Powstaniec Wielkopolski” 1936, nr 5.

Opracowanie: Ilona Kaczmarek “

2. “W dniu 5 lutego 1919 r. zajmował baon jarociński trzema kompaniami wsie Roszkówko, Zakrzewo i Miejską Górkę. W ostatniej miejscowości znajdował się sztab baonu jarocińskiego, którego dowódcą był ppor. Kirchner (obecny kapitan w st. sp.)

Baon nasz został skierowany z Jarocina do wymienionych miejscowości dnia 4 lutego 1919 r. rozkazem Dowództwa Głównego w Poznaniu w celu prze­prowadzenia akcji na Rawicz i zajęcia wymienionej miejscowości.

W dniu 5 lutego 1919 r. o godzinie 1800 zawezwano wszystkich dowódców kompanii do Miejskiej Górki do sztabu batalionu w celu omówienia akcji mającej nastąpić w dniu 6 lutego 1919 r.

Plan akcji przedstawiał się następująco:

Dowództwo baonu przenosi się na czas trwania akcji do Zakrzewa. Nieprzyjaciel znajduje się w Sarnowie, Sarnówku i Łaszczynie, a pochodzi z garnizonu rawickiego. Kompanie nasze wychodzą dnia 6 lutego 1919 r. o godzinie 1500 ze swych kwater i wykonują następujące manewry: 2. kompania uderzy na Łaszczyn, zajmie go, ubezpieczy się i oczekiwać będzie dalszych rozkazów, natomiast 3. kompania jarocińska zdobędzie Sarnówkę, wesprze atak kompanii góreckiej na Sarnowę, a po zdobyciu miasteczka wycofa się do Sarnówki i po ubezpieczeniu oczekiwać będzie dalszych rozkazów. 1. kompania posuwać się będzie jako odwód na osi marszu baonu.

Dnia 6 lutego 1919 r. o godzinie 1500 wyruszyła 3. kompania baonu jarocińskiego z Zakrzewa przez Żołędnicę w stronę Sarnówki. Kompania posuwała się w marszu ubezpieczonym, a będąc około 500 m od wsi Sarnówka, zaatakowana została przez Niemców strzałami z karabinów ręcznych i maszynowych. Zarzą­dziłem momentalnie rozwinięcie się kompanii w linię tyralierską i zaatakowałem nieprzyjaciela jednym plutonem. Drugi pluton wykonywał manewr oskrzydlający od strony Łaszczyna, natomiast trzeci pluton służył jako odwód.

Nieprzyjaciel, zaskoczony niespodziewanym atakiem drugiego plutonu, począł się w popłochu cofać w stronę Sarnowy. Ścigały go celne strzały naszych powstańców z karabinów ręcznych i lekkich karabinów maszynowych. Walka przyniosła nam zwycięstwo, a tuż we wsi zdobyto 2 ciężkie i 3 lekkie karabiny maszynowe oraz większą ilość karabinów ręcznych i amunicji.

Z kolei obsadziłem pół plutonem, w celu umocnienia się, linię do Sarnówki, reszta załogi posuwała się w szyku tyralierskim w kierunku Sarnowy, odległej około 300 m od Sarnówki. Po wyjściu ze wsi dostrzegł nas nieprzyjaciel znajdujący się w Sarnowie i począł ponownie ostrzeliwać kompanię z ciężkiego karabinu maszynowego, ustawionego na wieży kościoła sarnowskiego, paraliżując nasze zamiary.

Niemal równocześnie rozpoczęła atak od strony północno-wschodniej kompania górecka. Po 20-minutowej zaciekłej wymianie strzałów począł się nieprzyjaciel, widząc zbliżającą się kompanię górecką, cofać w stronę Rawicza.

Kompania moja zdołała opanować Sarnowę o 10 minut przed nadejściem kompanii góreckiej, zdobywając porzucone nieprzyjacielskie: 4 konie, 2 wozy z prowiantem i amunicją oraz 4 ciężkie karabiny maszynowe, 6 lekkich karabinów maszynowych oraz dużą ilość tak bardzo potrzebnych nam granatów ręcznych i zbroi. Zaznaczyć muszę, iż ostatni atak wyczerpał zapas naszej amunicji, której ilość była bardzo nikła i wystarczyć mogła jeszcze zaledwie na 1-2 godzin ataku, toteż gdyby nie zdobycz, musielibyśmy rozpocząć odwrót.

Jako były dowódca i żołnierz wojny światowej spostrzec muszę, iż podlegli mi powstańcy walczyli z poświęceniem, z gorejącym zapałem i niezwykłą otuchą, mi­mo że dowóz żywności i regularny brak amunicji, niemniej należytej odzieży, mogły załamać ich werwę bojową. Zaobserwowałem, że oddawane strzały były bardzo celne, powstańcy bowiem zdawali sobie sprawę z braku naboi, więc oszczędzali amunicji. Dzienna dotacja naboi wynosiła tylko 50 do 60 sztuk.

Tego samego nie mogę twierdzić o wrogu, tenże bowiem rozrzutnie szafował amunicją. Strzelał bez obliczenia i nerwowo, że chyba lufy karabinów musiały się rozgrzewać. Stąd też ostrzeliwania wywołały dla nas często niemiłą sytuację, paraliżując nasze zamiary. Ponadto wróg dysponował o wiele liczebniejszą załogą frontową, co też przemawiało na naszą niekorzyść, dlatego więc było trzeba często zręcznie manewrować, przerzucając bojówki, plutony itp., by tym sposobem wprowadzić w błąd nieprzyjaciela. Na rękę nam szła zła organizacja w szeregach niemieckich, ponadto dopiero co przebyta rewolucja zdemoralizowała żołnierza niemieckiego, który stał się leniwy oraz nieposłuszny. Natomiast żaden z Niemców nie utracił swej chytrości i wrogiego sentymentu w stosunku do Polaków, co też było mu podnietą do walki.

Moja 3. kompania liczyła wówczas 173 powstańców, a straty wynosiły: 1 po­legły, którym był śp. powstaniec Stanisław Talaga i 3 lekko rannych.

W dalszym ciągu moich opisów pt. „Atak na Rawicz” spostrzec muszę, iż zakusy naszego odwiecznego wroga, Niemca, były wprost fantastyczne. Zamiarem tego ostatniego było zupełne zniszczenie naszej armii powstańczej, a celem marsz na Poznań i zajęcie „niewiernej” sprawie rewolucyjnej Wielkopolski.

Życzenia Niemców były tylko życzeniami, o których spełnienie marzą jeszcze dziś. Zimą 1919 r. mrzonki te unicestwili powstańcy swą walecznością i brawuro­wymi zwycięstwami, mimo głodu i do szpiku przenikającego zimna. Powstańców zagrzewała sprawa narodowa, płacili za lata niewoli w sposób piękny za nadobny – dziś całe społeczeństwo stanąć musi do tej samej walki, w sposób stanowczy, jak to czynili powstańcy.

Że Niemcy byli w całym słowa tego znaczeniu wrogami, świadczy o tym najlepiej okres walk o Rawicz. W dwa dni bowiem po zajęciu przez nas Sarnowy, to jest 7 lutego 1919 r., Niemcy usiłowali bezskutecznie odebrać miasteczko Sarnowę. Wszystkie ich ataki odparły wojska powstańcze. Niemcy wobec takiego obrotu rzeczy byli skonsternowani, to też jak później spostrzeżono, postanowili wystąpić bezwzględnie „um die Bandę auszurotten” (ażeby tę bandę [Polaków] wytępić). To zdanie było im hasłem na całym froncie.

Jeszcze dnia 7 lutego 1919 r. w porze popołudniowej nadjechał niemiecki pociąg pancerny z Rawicza na dworzec sarnowski i momentalnie rozpoczął z niego ostrzeliwać miasto, nieco odległe od dworca kolejowego. Posypał się istny grad pocisków z dział polowych i miotaczy bomb. Wśród miejscowej ludności powstał popłoch, myślano nawet o ewakuowaniu mieszkańców.

Powstańcy jednak mieli inne myśli. Mimo że nie posiadaliśmy podobnej broni, jaką strzelali do nas Niemcy, wydałem rozkaz do ataku. Moje zuchy tylko na to czekały, rzucając się w wir walki niby lwy. Krótko trwał bój – 45 minut, a zmusiliśmy pancerkę do odwrotu, gdyż o zajęciu jej nie mogło być mowy, a mogło to spowodować wiele strat w szeregach.

Zwyciężony pociąg pancerny wycofał się pod pełną parą do Rawicza, ścigany przez powstańców. Było to nowe zwycięstwo w tym dniu i nowy powód do wzmożonego entuzjazmu.

Dnia następnego, 8 lutego 1919 r. rano, powtórnie nadjechał wczorajszy pociąg pancerny i na nowo rozpoczął bombardować miasto. Snadź wczorajszy odwrót był dla Niemców sromotną klęską, której przespać nawet nie mogli, gdy już zaledwie po 12 godzinach postanowili ponownie rozprawić się z „polską bandą!”.

Tym razem atak na Sarnowę był więcej spotęgowany i pole działania znacznie szersze. Dowództwo niemieckie postanowiło koniecznie zdobyć Sarnowę, mia­steczko, które mogło stać się kluczem do spełnienia ich planów. Z chwilą bowiem zajazdu pociągu pancernego i rozpoczęcia przez niego akcji bombardowania, rozpoczęły atak dwie silne kompanie niemieckie od strony Łaszczyna na Sarnówkę (wieś).

Na tym odcinku stała właśnie moja kompania, gdy w Sarnowie rozlokowała się kompania górecka, która zaskoczona nagłym atakiem, rozpoczęła na skutek dezorientacji odwrót w kierunku Miejskiej Górki. Podobne stanowisko było dla mej kompanii stanowczo niekorzystne i mogło wywołać fatalne następstwa. Winę w tym wypadku należy przypisać dowódcy kompanii góreckiej.

Na fatalne skutki nie trzeba było długo czekać. Wypadki rozgrywały się z niezwykłą szybkością. Niemcy wykorzystali bowiem moment odwrotu kompanii góreckiej, wyładowując w pośpiechu z pociągu jedną bardzo silną kompanię z do­brze uzbrojonym żołnierzem, z którą od strony północno-wschodniej zaszedł na tyły mojej kompanii. Sytuacja dla mnie jako dowódcy była fatalna tym więcej, iż Niemcy rozpoczęli nas oskrzydlać. W tym samym czasie wrzała zacięta walka mej kompanii z Niemcami przybyłymi od strony Łaszczyna.

Grad kul, szczęk bagnetów i wybuchy granatów nie zagłuszyły jednak naszej czujności. Powstańcze czujki i patrole działały sprawnie, to też nic nie mogło mnie zmusić do zarządzenia odwrotu.

Życie albo zwycięstwo było naszym hasłem, a tymczasem Niemcy coraz to więcej nas oskrzydlali. Były to skutki ucieczki kompanii góreckiej.

Byłem świadkiem oskrzydlania, widziałem zbliżający się groźny moment i możliwość wycięcia nas w pień. Nie tracąc zimnej krwi, wydałem rozkaz walki w dwie strony, wówczas dopiero podlegli mi powstańcy zrozumieli, że walka będzie niezwykle gorąca i z okrzykiem: „niech żyje Polska”, „za wolność”, z pianą na u­stach, rzucili się w bój, strzelając i mierząc się w krwawej szermierce, stali się postrachem frontu i niejednokrotnie pięknie odpierali wroga.

Nieprzyjaciel w tym czasie od wschodu na zachód zupełnie nas oskrzydlił, odcinając drogę do Sarnówki i Żołędnicy.

Lała się krew, legli już najdzielniejsi, lecz mimo to panował rygor i zapał do walki. Kompania górecka wydała na nas wyrok śmierci przez swą ucieczkę, lecz my broniliśmy się. Raczej śmierć niżeli dostać się w niewolę butnego wroga.

Życie powstańców było mi jednak drogie, to też zanim stykający się Niemcy w oskrzydleniu zorientowali się w swej szczęśliwej sytuacji, wydałem nagły rozkaz zaatakowania jednego punktu, mianowicie szosy prowadzącej z Sarnowy do Miejskiej Górki. W tym czasie tylko nieliczni powstańcy udawali obronę poprzednich pozycji.

Atak na szosę się udał, rozbiliśmy bowiem zuchwałym atakiem front wroga, siejąc wśród nich popłoch i utworzyliśmy nową linię, lecz wyczerpanie bojowe, silny mróz i głód wnet nas odwołały na tyły dla zaczerpnięcia nowych sił i werwy, by od nowa się zmierzyć z odwiecznym wrogiem.

Życiem przepłacili w tej walce śp. Stanisław Dziubaczyk, śp. Tomasz Florczak, śp. Szczepan Bargiel i śp. Kazimierz Bernau. Cześć tym Bohaterom, a sława żyjącym!

Autor wspomnień: Stanisław Krystofiak, 1936 r.

Źródło: „Powstaniec Wielkopolski” 1936, nr 6-7.

Opracowanie: Ilona Kaczmarek “

Genealogia:

dzieci Stanisława:
Krystofiak Helena ur.1920
Krystofiak Czesława ur.1921
Krystofiak Hendryk ur.1924
Krystofiak Stanisław ur. 1931 pochowany w Czempiniu

żona:
Krystofiak Antonina pochowana w Czempiniu

Jeżeli Państwo posiadacie jakiekolwiek informację prosimy o kontakt w zakładce kontakt  lub [email protected]

Udostępnij

Jeden komentarz

  • Roman Kubiak

    Na Waszej stronie:
    https://spiszcz.org/stanislaw-krystofiak-ostatni-burmistrz-czempinia-przed-wybuchem-ii-wojny-swiatowej/
    jest mowa o wuju mojej matki.
    Jest zdjęcie gromadki ludzi, czy ta tym zdjęciu jest rodzina mojego krewnego… Stanisława Krystofika?
    Zapewne któregoś dnia przyjadę na grób- groby Krystofiaków. Cieszę się, że po długich poszukiwaniach znalazłem informacje o swym krewnym. Byłem w muzeum w Jarocinie i Poznaniu nie mają o tej postaci wiele informacji.
    Natomist wymieniona Franciszka Jachimiak ( żona Stanisława Krystofiaka) jest siostrą rodzoną mojej prababci.
    Ja osobiście “kopię” w swym drzewie rodowym i poszukuję całej swojej rodziny. Chciałbym też wiedzieć coś o potomkach wuja Stanisława.
    Jeżeli to możliwe chciałbym być w kontakcie z Państwem.
    Muszę przyznac, że nie nigdy nie byłem w Waszych rejonach, a napewno bym chciał poznać. Moja matka urodziła się w Górze k. Jarocina , w 1948 wyższła zamąż w Winnej Górze i od 1949r sprowadziła się do Warszawy. Gdzie ja tu przyszedłem na świat. W związku z opowiadaniami, wspomnieniami mojej matki zacząłem pracować nad drzewem rodzinnym. Ja również mam jakiś zalążek gdyż często spędzałem wakacje w rodzinnych stronach.

    Pozdrawiam
    Roman Kubiak

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *